niedziela, 29 grudnia 2013

Prolog

A było to tak…
Wiał przyjemny, ciepły wietrzyk, który rozdmuchiwał pojedyncze ziarnka piasku. Liście palm poruszały się to w jedną, to w drugą stronę. Przypominało to ruch fal morskich, które niedaleko obijały się o brzeg. Czysta, niebieska woda odbijała blask zachodzącego już słońca. Niebo powoli robiło się różowe. Pojedyncze chmury przypominały watę cukrową i, aż miało się ochotę wyciągnąć rękę i skosztować chociaż kawałek.
Przy jednym z klifów Melanie Butler zatapiała małe nóżki w ciepłej wodzie, siedząc na niewielkiej skale. Szum morza odbijał się w jej uszach. Nieopodal zauważyła ruch w wodzie. Zaciekawiło ją to. Przymrużyła oczy, by móc się bardziej przyjrzeć. Na powierzchnię wyłoniła się kobieta o długich blond włosach i błękitnych oczach. Zamiast nóg miała turkusowy ogon zakończony płetwą. Wyglądała magicznie i tajemniczo. Każdy, kto przechodziłby obok niej, zatrzymałby się, by podziwiać jej piękno i tryskającą od niej nieznaną energię.
Kobieta przysiadła na kamieniu obok. Melanie przyglądała się jej z ciekawością. W jej dużych, dziecięcych oczach widać było niewinność.  Blond piękność rozpromieniła się na widok zdziwionej miny dziewczynki.
- Uwielbiam pływać wśród małych rybek. Delikatnie łaskoczą mnie w skórę. Jednak czasem wolę posmażyć się na słońcu- zachichotała. Jej głos przypominał dźwięk kilkudziesięciu małych dzwoneczków. Był kojący.
-Jesteś syrenką? – Wymsknęło się Melanie, jednak mówiła dalej.- Kiedyś tatuś czytał mi bajkę o syrence. Jesteś bardzo ładna. Twoje włosy są tak długie, że można z nich zapleść warkocza.
-Ty także jesteś bardzo ładna- zauważyła nimfa- Wiesz? Mam coś dla ciebie- mówiąc to jej dłonie zaświeciły jasnym światłem, po czym na ich wewnętrznej stronie pojawiła się niewielka muszelka.
-Jaka śliczna- oczy Melanie zalśniły z podziwu - Czy ona naprawdę jest dla mnie?
-Owszem- blond piękność zachichotała- Od teraz już na zawsze będziesz połączona z oceanem.
Melanie wzięła muszelkę w swoje małe rączki. Przyglądała się jej z uwagą. Była chropowata w dotyku i przypominała róg obfitości. Miała mocno rubinowy kolor, a w niektórych miejscach widniały bursztynowe paski.
W pewnej chwili muszla zalśniła, a potem nie było po niej śladu. Usta Melanie otworzyły się ze zdziwienia. Zauważyła, że na nadgarstku lewej dłoni pojawiło się małe znamię w kształcie znikniętej muszli. Było prawie niewidoczne. Trzeba było dobrze się przyjrzeć, aby je zauważyć.

Melanie podniosła rękę pod światło. Oglądała znamię dłuższą chwilę. Popatrzyła na skałę obok. Blond piękność zniknęła. Jedyne co po niej zostało to mała turkusowa łuska. Dziewczynka złapała ją w małą rączkę i schowała do kieszeni białych szortów. Zeskoczyła z kamienia na ciepły piasek. Raz jeszcze spojrzała na morze. Błękitne fale obijały się o stopy dziewczynki. Łaskotało ją to. Uśmiechnęła się w stronę słońca, jakby sama do siebie, po czym pobiegła do rodziców, którzy leżeli z drugiej strony plaży.

♥♥♥
Kilka słów na początek.
Prolog pisałam długo, ponieważ chciałam żeby był idealny. I jak dla mnie, moim skromnym zdaniem mimo, że jest dosyć krótki to nie jest najgorszy. Czekam na wasze szczere opinie ;3 
Jak na razie nie mam pojęcia, czy i kiedy pojawią się rozdziały, ponieważ nie mam jeszcze nic napisanego. Zarys całej historii mam ułożony w głowie, ale to za mało, żeby brać się za szczegółowe pisanie rozdziałów. Dlatego proszę was o cierpliwość. 
Jeśli natknie mnie wena, to oczywiście dodam rozdział ;)